sobota, 16 lutego 2013

06 – Love or hate, fight or to give in, live or die.



Przepraszam, że to trwało tak długo, ale naprawdę ciężko idzie mi ostatnio pisanie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i proszę o komentarze. :)
Dedykacja dla Aggie, która z zniecierpliwieniem dzisiaj czekała na ten rozdział. :D
***

*Tydzień później, oczami Louisa*
 Ten tydzień to zdecydowanie najgorszy tydzień mojego życia. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, aby zerwać z Harry’m. Jest wszystkim, co kocham. Ale teraz odszedł.

 Zobaczyłem zdjęcia jego i Taylor Swift. Bolało. Szedł z nią pod rękę po Londyńskich uliczkach. Uśmiechali się, jedli razem lody. Wszystko dobrze, zabawnie, miła atmosfera, zakochana para, ogólnie jedna, wielka, żałosna sielanka. Zamiast Taylor u boku Harry’ego powinienem iść ja.

 To dziwne. W matematyce dwa minusy dają plus, nie nie zamierzam, oznacza zamierzam, szklanka może być do połowy pełna i do połowy pusta, trzy zakręty w prawo, dają zakręt w lewo, głusi słyszą czasami więcej niż pełnosprawni ludzie, grosik dla jednych jest niczym, a dla innych może oznaczać wszystko, gdy mówimy kocham, ludzie odchodzą… Więc, czy wrócą, gdy powiem nienawidzę?

*Oczami narratora*
 Żyć, kochać, tworzyć, budować, głosić, walczyć… Mimo wszystko. Ale przecież każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia. Louis dobrze o tym wiedział, dlatego nie starał się na siłę go zmienić. Uważał, że jeśli coś się wydarzyło, to tak najwidoczniej musiało być. Nawet, jeśli sam się do tego przyczynił. Coś przecież musiało nim kierować, prawda? Kiedy sami przestajemy panować nam własnym życiem – zaczyna kierować nim los. A los jest jak przypadek; zdradliwy, niepożądany oraz potrafi sprawić wiele bólu. Ale czym jest życie bez cierpienia?

 Ludzkie życie składa się z wyborów… Tak lub nie, w przód w tył, w górę w dół, kochać czy nienawidzić, walczyć czy poddać się, być bohaterem czy tchórzem? Żyć… Czy umierać? Są wybory, które mają znaczenie.

*Oczami Nialla*
 Dlaczego się nie uśmiechasz, Harry? Podobno ktoś z kim się spotykasz daje Ci najwięcej szczęścia. Więc dlaczego Twoja twarz jest zmęczona? Jesteś bez blasku. Przygasłeś. Dlaczego zgodziłeś się na ten fałszywy związek z Taylor?
 Przeraża mnie myśli, co się stanie jak Harry i Louis się ujawnią. Stracimy fanów, a przez to oni mogą się złamać i będą obwiniać za to siebie. A nie chcę, aby tak cierpieli. Kochamy naszych fanów i mam nadzieję, że nasz wesprą.

 W takich właśnie momentach,  chcesz przestać udawać, zrzucić wszystkie maski i być sobą, przestraszonym, nieszczęśliwym sobą.

 Płaczę, bo wiem, ile oni poświęcili w imię miłości. Dzięki nim chyba zrozumiałem, ile trzeba poświęcić dla prawdziwego uczucia. Jak bardzo silnym trzeba być.

 Miałem kiedyś przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Wyzwali go w szkole. Kilka nieprzyjemnych słów i nie wytrzymał. Nie każdy jest tak silny jak Harry i Louis. W każdej chwili może się posypać jak porcelana. Niektóre osoby dostrzegają tylko swoje krzywdy.

 Jak patrzę na dwójkę moich zakochanych w sobie przyjaciół widzę magię. Miłość. Uczucie. Gotowość do wszelkich poświęceń. Jestem z nich cholernie dumny, że tak długo wytrzymują. Niektórzy patrzą na nich oczami i widzą, że są szczęśliwi. Ale niech popatrzą sercem. Nie oczami. Oczy gubią człowieka, bo oceniają powierzchownie.

 Nikt nie jest idealny. Tym bardziej ja sam. Louis i Harry również. Ale czy to powód do obrażania i wyzywania? Nie. Pamiętam, jak Harry kiedyś powiedział: „Why do you hate me? What have I done?”* Każde złe słowo, być może może być ostatnim jakie ta osoba usłyszy, czy przeczyta.

 „Otwórz swoje oczy, otwórz swoje serce i zapamiętaj jak to bardzo boli. Proszę.” Wysłałem takiego tweeta na swoim twitterze. Od zawsze byłem największym Larry Shipper i myślę, że fani o tym wiedzą.

*Oczami Harry’ego*
 Dziś zaczyna się moje życie. Dziś staję się obywatelem świata. Dziś staję się dorosły. Dziś staję się odpowiedzialny nie tylko wobec samego siebie i przyjaciół… Odpowiedzialny za coś więcej. Dziś staję się odpowiedzialny wobec świata… Wobec przyszłości… Wobec wszystkich możliwości, jakie życie oferuje. Zaczynając od dziś, moim zadaniem jest pokazanie się niedoświadczonym, ale pełnym zapału i gotowości. Po co? Dla czegokolwiek. Dla wszystkiego. Aby zmagać się z życiem. Aby zmagać się z miłością. Aby zmagać się z odpowiedzialnością i możliwościami. Dziś… Zaczyna się życie. I ja, na przykład, nie mogę się doczekać.

*Oczami narratora*
  -Przez 30 sekund możesz mówić, co zechcesz – powiedział Louis do Harry’ego.
-Uważam, że jesteś próżny, arogancki, apodyktyczny, niemożliwy, bezczelny. Poza tym masz kompleks Boga i myślisz tylko o sobie – Harry był zadowolony, że dał radę wypowiedzieć te słowa w stronę chłopaka jego życia.
-Ale ja… - Loczek zaczął mówić, ale Lou mu przerwał.
-Ale co? Mam jeszcze 22 sekundy i nie skończyłem – odgryzł. –Ale poza tym jesteś kochający, szczery, opiekuńczy, troskliwy, jesteś… Mój.
 Tomlinson uśmiechnął się i stanął bliżej zdezorientowanego chłopaka.
-Przepraszam, sweetcheeks – szepnął Tommo, spuszczając wzrok.
-Jedno przepraszam nie wystarczy, aby było dobrze – szepnął, kładąc dłoń na jego ramieniu.

*Następny dzień*
 Tego dnia Louis postanowił spotkać się z Perrie. Ona zawsze potrafiła wysłuchać i doradzić.
-Ja już nie wiem co mam zrobić, Pers – Louis westchnął głośno, poprawiając się na kanapie obok dziewczyny.
-Nie chciał przyjąć przeprosin? To do niego niepodobne… - rzekła fioletowowłosa, rozmyślając.
-Tym razem przesadziłem… Perrie, ja z nim zerwałem! – Lou jęknął żałośnie, chowając twarz w dłoniach. Edwars nachyliła się nad chłopakiem, kładąc rękę na kolanie.
-Posłuchaj mnie Louis… - mówiła mu do ucha. –Harry Cię kocha. Długo nie wytrzyma i Ci wybaczy. Przecież dobrze to wiesz.
-Tak, ale… - Lou nie potrafił znaleźć innego argumentu. Perrie miała rację.
-Nie ma żadnego „ale” Louis. Harry Cię kocha i zapamiętaj to – powiedziała i wstała. –Chcesz herbaty?
-Jasne – Tommo mruknął w odpowiedzi. Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę zachęcająco rękę. Chwycił jej szczupłą dłoń i pokierowali się do kuchni. Edwards miała dużą, przestronną kuchnie w pełni pokrytą kafelkami, a na środku znajdował się stół z wielkim, puchatym dywanem. Lou usiadł na stołku, a Perrie nastawiła wodę.
-Jak Ci się układa z Zaynem? – spytał nagle.
-Dobrze, naprawdę dobrze – uśmiechnęła się szczerze.
-To świetnie. Planujecie coś na Walentynki? – uśmiechnął się znacząco.
-Z tego co słyszałam, Zayn już coś planuje – zaświergotała wesoło.
-Cały Malik – skwitował Louis.
-A Ty? Masz jakiś pomysł dotyczący Harry’ego na Walentynki? – zapytała po chwili.
-Myślisz, że powinienem coś zorganizować? – chłopak wyprostował się, układając dłonie na jasnym, granitowym stole, wpatrując się w przyjaciółkę.
-Pewnie – stwierdziła, zalewając herbatę, kiedy woda się zagotowała. Podstawiła Louisowi żółty kubek w niebieskie kropki. Wzięła swój różowy i usiadła przed nim. –Zorganizuj coś wyjątkowego i niepowtarzalnego, a na pewno Ci ulegnie.
-Tak, a potem będziemy się pieprzyć całą noc – powiedział Louis z sarkazmem.
-Louis, mówię serio – Perrie przewróciła oczami.
-A jak uzna, że to beznadziejne po tym, jak z nim zerwałem?
-Żartujesz chyba? Powtórzę to nie wiem, który raz: On. Cię. Kocha. Idioto! – niebieskooka zachyliła się nad stołem i ujęła rękę Louisa. –Wierzę w was – uśmiechnęła się pocieszająco, co Tomlinson odwzajemnił.

*Oczami Louisa*
 Kolce nie służą do niczego. Ty tylko złośliwość kwiatów.** Coś jak zerwanie z Harry’m. Do niczego nie doprowadziło, a jednak ma swoją złą stronę. I to bardzo złą. Żałuję, że to zrobiłem i przyznaję się bez bicia, że zawaliłem. Zwyczajnie stchórzyłem, tym samym raniąc chłopaka mojego życia.

*Retrospekcja*
 -Louis, zwolnij! – Harry krzyknął kolejny raz z rzędu do swojego chłopaka. Gonili się po parku jak małe dzieci. Uwielbiali takie momenty, jak ten. Byli sami i nikt im nie przeszkadzał.
-Szybciej! – Louis odkrzyknął, ale za chwilę zwolnił. Harry wpadł na niego i razem przewrócili się na trawę obok stawu.
-Przepraszam – szepnął Lou, leżąc na Harry’m.
-Nic się nie stało – odszepnął i pocałował go lekko w usta. Tommo wstał z chłopaka.

 Cisza między nimi zdawała się być ukojeniem. Lekiem na wszelkie smutki. Mogli tak milczeć przez wiele minut i żaden z nich nie czuł skrępowania. Wtedy Harry siadał pomiędzy nogami Louisa i plecami opierał się o jego klatkę. Lou bawił się włosami Harry’ego i świat zdawał się wyglądać piękniej, spokojnie. I nawet jeśli miałaby rozpętać się teraz wojna, nie baliby się niczego.
-A co, jeśli kiedyś nas rozdzielą? – spytał nagle Lokowaty ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Louis ujął dłoń Harry’ego w swoją. Wiedział, że tym go uspokoi.
-Nikt nas nigdy nie rozdzieli, Hazz – zapewnił go starszy chłopak.
-Obiecujesz? – zapytał, unosząc głowę do góry i spoglądając w niebieskie oczy chłopaka. Bał się ujrzeć w nich szmaragd. Zawsze pojawiał się, kiedy Louis kłamał.
-Obiecuję – szepnął Lou, a jego oczy nie zmieniły swojego dotychczasowego koloru. W sercu młodszego chłopaka zrobiło się cieplej.
 Obietnicę przypieczętowali pocałunkiem.

*Koniec retrospekcji*
 -Harry, dlaczego nie wybaczysz Louisowi? – zapytała wreszcie Taylor, kiedy siedzieli przy stoliku obok lodziarni. Ich kolejna ściemniona randka.
-A dlaczego miałbym to zrobić? – spytał Harry obojętnie, grzebiąc łyżeczką w swoich lodach.
-Bo go kochasz? – Tay bardziej stwierdziła, niż zapytała. Spojrzała na niego wzrokiem „mnie nie oszukasz”.
-Prawda, ale posunął się za daleko – oznajmił, kończąc deser.
-On kocha Ciebie, Ty kochasz jego, czy to takie trudne? – westchnęła blondynka, odkładając swoją porcję lodów. –Muszę iść.
-Odprowadzę Cię – odpowiedział, na co dziewczyna przytaknęła. Chwycił ją za rękę – jak miał w kontrakcie i ruszyli w stronę hotelu Swift.

 -Zrobisz coś dla mnie? – spytała Taylor po dłużej chwili spaceru.
-Tak? – zapytał.
-Przyjmij przeprosiny Louisa. Niedługo są Walentynki. Nie warto marnować tego wspaniałego czasu – powiedziała i zatrzymali się przez wejściem do budynku.
-Masz rację, ale… - Tay przerwała mu.
-Nie ma żadnego „ale”, Styles! – podniosła lekko głos. Harry westchnął i przytaknął. Przytulili się na pożegnanie i dziewczyna weszła do środka, a Hazza zatrzymał pierwszą lepszą taksówkę i wrócił do mieszkania jego i Louisa.


*tł. „Dlaczego mnie nienawidzisz? Co takiego zrobiłem?” Harry naprawdę wypowiedział te słowa w jednym filmiku „One Direction  - Year In The Making”.

**Cytat z książki „Mały Książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupery’ego.

12 komentarzy:

Caroline. pisze...

Świetny ;)

BlueRose pisze...

Rozdział cudowny jak zawsze *-* Nie mogę już doczekać się następnego ;) Jesteś świetna! <3
@blue_rosee

skyarctica pisze...

Prześwietne!!Czekam na nn :D

Gumiżelek pisze...

Mam nadzieje ze sie pogodza, jak jyz Tay zainterweniowala :) Twoje opowiadanie jest niesamowite. Rozdzial cudowny. Ciekawe co Lou przygotuje na waletynki.
@its_gotta

Only Dreams... pisze...

BRAK SŁÓW.
Po prostu... Nie przestawaj. :')

Aleksandra pisze...

Boski jak zawsze :)

imdestinee pisze...

Tak jak sądziłam Louis żałuje tej decyzji, jak sam powiedział - niepotrzebnej. Mam nadzieję, że Harry posłucha Taylor i wybaczy mu ;)
Ogólnie rozdział świetny jak zawsze ;3

shouldletyougo.blogspot.com

Belive In Love pisze...

Rozdział świetny. Mam nadzieję że niedługo się zejdą i będą ze sobą happy & 4ever! <3 Czekam na kolejną notkę. Xx :**

Belive In Love pisze...

Rozdział świetny. Mam nadzieję że niedługo się zejdą i będą ze sobą happy & 4ever! <3 Czekam na kolejną notkę. Xx :**

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
charlotte pisze...

Cudowny *.*

Unknown pisze...

Jej..po przeczytaniu tych 6 roździałów jestem wstanie tylko powiedzieć,że Twój blog jest wspaniały <3 Czekam na następny post,możesz mnie o nim poinformować na TT : @Loczus_1D ? z góry Dziękuję ;*