piątek, 1 lutego 2013

02 – I would throw everything for you, because I know that it is worth.



 No i 3. Nie mam dużo do mówienia. Nie jest najdłuższy, ale jakiś jest. :)
Od razu mówię, żeby nie było: Louis się nie tnie, to tylko moja chora wyobraźnia. Znaczy... Mam nadzieję, że tego nie robi.
Pytania? www.ask.fm/Caliope14
No i niedawno zrobiłam filmik o Larry'm, zapraszam: http://www.youtube.com/watch?v=TSEMcgcL15Y&feature=player_embedded
Enjoy!  
 ***


*Oczami Louisa*
 Ktoś, kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą. Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami. Ale mi wcale nie jest łatwo. Każdego dnia obwiniam siebie o cierpienie Harry’ego, chociaż wiem, że to nie moja wina. Po prostu tak już jest.
 Siedzę teraz sam w swoim pokoju, gdyż Hazza wyszedł na chwilę do sklepu. Poszedłbym z nim, ale oczywiście nie możemy się pokazywać razem.
 Obracam w dłoni metalowy przedmiot, dokładnie badając jego strukturę. Błyskał się w świetle lampki nocnej obok mojego łóżka. Podciągnąłem rękaw swetra Harry’ego, który uwielbiałem nosić; czułem się w nim bezpieczniej, jakby cały czas był przy mnie.
 Przyłożyłem żyletkę do lewego nadgarstka, a z oczu popłynęły mi łzy. „Nie potrafię inaczej…

 Jęknąłem i przycisnąłem ostrze do skóry, delikatnie przeciągając w poziome. Zapiekło, a po chwili z mojej ręki zaczęła sączyć się czerwona krew, która skapywała żałośnie na białą pościel. „Staczasz się, Tomlinson.
 Po chwili poczułem satysfakcję wypełniającą całe moje ciało. Wreszcie to ja panowałem nad własnym bólem, a nie ktoś inny.
 Usłyszałem otwierające się drzwi na dole i krzyk Harry’ego „Lou, wróciłem!” W przerażeniu wrzuciłem żyletkę do szuflady, i skierowałem się do łazienki, zabierając splamioną pościel. Przemyłem ranę pod zimną wodą, starannie wycierając w ręcznik i opuszczając rękawy swetra. Zbiegłem po schodach, gdzie Harry rozpakowywał zakupy. Kiedy zobaczył mnie w progu posłał mi ciepły uśmiech, który niemrawo odwzajemniłem.
 Kocham tego chłopaka nad życie. Nie mogę pozwolić na to, aby ciągle cierpiał. Nie mogę.
-Harry… - przeciągnąłem jego imię, siadając do stołu. Chłopak oparł się rękami o mebel i spojrzał na mnie. –Nie potrafię już tak dłużej…
 Popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami i podszedł do mnie od tyłu, obejmując mnie.
-Co się stało, Boo? – szepnął przy moim uchu.
-Nic – odpowiedziałem.
-To co Cię tak naszło, hmm? – spytał.
-Po prostu… Męczy mnie to już – wyjaśniłem, zaciskając oczy, aby łzy zbierające się w nich nie spłynęły po mojej twarzy. Musiałem mu pokazać, że jestem silny. Nawet, jeśli tak nie było.
-Nie tylko Ciebie, Lou. Nie tylko Ciebie… - westchnął i obrócił mnie do siebie przodem. Oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy. Chwycił mnie za nadgarstki i uniósł je do góry. Syknąłem z bólu trochę za głośno, co oczywiście nie umknęło jego uwadze. Hazza popatrzył na mnie wielkimi oczami, odsłaniając prawą rękę i oglądając dookoła. Nic nie zauważył. Teraz odsłonił lewą. Jego usta zacisnęły się w wąską linię, a do oczu zebrały łzy, kiedy zobaczył jeszcze świeże nacięcie na mojej bladej skórze. Po jego policzkach spłynęły łzy, a ja szybko ująłem jego twarz w dłonie, wycierając je.
-Cz-czemu? – zająknął się, próbując wyczytać z moich oczu odpowiedź.
-N-nie potrafię, przepraszam – spuściłem głowę, a po moich zaróżowionych polikach  także potoczyły się słone krople.
 -Zostałeś stworzony, by opiekować się mną, a ja będę opiekować się Tobą… - zaczął, a mi serce zabiło szybciej. To nasza obietnica. Zawsze mówimy sobie wszystko. -Nic nas nie zatrzyma, dopóki się nie poddamy, pamiętasz?
-T-tak… - przytaknąłem mu. –Przepraszam.
-Mnie nie przepraszaj, a siebie, tak? – spojrzał w moje oczy. Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. –Kocham Cię – wyszeptał, całując delikatnie moje usta. Odwzajemniłem to. Po paru chwilach nasze usta się od siebie odsunęły.
-Ja Ciebie też kocham – powiedziałem.
-Obiecasz mi coś? – spytał.
-Tak?
-Już nigdy tego nie zrobisz, okej? – trzymał moje dłonie w swoich i patrzył na mnie wyczekująco. Westchnąłem poirytowany.
-Obiecuję – wypowiedziałem.
-Nie wiem czemu, ale Ci nie wierzę… - rzekł.
-Uwierz – jęknąłem.
-Słuchaj mnie, Lou – zaczął. –Nie wyobrażam sobie, że któregoś dnia mogłoby Cię zabraknąć. Rzuciłbym dla Ciebie wszystko, bo wiem, że warto. Marzę, by nie być w chwili, kiedy będziesz musiał odejść. To będzie najokropniejszy moment mojego życia. Dlatego nigdy nie pozwolę Ci odejść, ani nigdy nie pozwolę Ci cierpieć, rozumiesz? Nie rób sobie krzywdy, bo zwyczajnie… Nie warto – łzy stanęły mi w oczach. To, co mówił było… Takie słodkie.
-Tak mi przykro, Hazz… - szepnąłem i rozpłakałem się. –Przeze mnie cały czas cierpisz. Gdyby nie moje cholerne uczucia nigdy byśmy nie musieli tak cierpieć! – wybuchłem. Nie wytrzymałem. Tłumiące we mnie uczucia od trzech lat wreszcie wyszły na wierzch.
-Chcesz powiedzieć, że żałujesz, iż jesteśmy razem? – szepnął. Już nie trzymał mnie. Stał metr ode mnie i wpatrywał się w moją twarz z przerażeniem i smutkiem.
-Nie… To nie tak… - nie wiedziałem, jak mu to wyjaśnić.
-Tak, właśnie tak. Cóż… Po trzech latach, dobrze to wiedzieć, Louis – stwierdził i wyszedł z kuchni z trzaśnięciem drzwi. Wybiegłem za nim. –Zostaw mnie!  - krzyknął, kiedy usłyszał, że idę za nim.
-Nie! – zaprzeczyłem szybko.
-Czemu?
-Bo Cię kocham… - westchnąłem głośno, łapiąc się za głowę.
-Ale żałujesz tego.
-Nie żałuję, że Cię kocham, Harry. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała – wyjaśniłem.
-To czemu tak powiedziałeś? – szepnął, pociągając nosem.
-Bo nie chcę, abyś cierpiał, Hazz. Kocham Cię i nie pozwolę Cię nigdy skrzywdzić.
-Ale to nie Ty mnie ranisz, to oni… - podszedł do mnie i starał się przybliżyć. Objąłem go mocno, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Rozpłakał się, ja też. -Kiedyś nam się uda… - szepnął w moje włosy.
-Wiem – wychrypiałem w skórę jego szyi.

*Retrospekcja – oczami narratora*
 -Liam Payne, Niall Horan, Harry Styles, Zayn Malik… I… Louis Tomlinson! - serca Harry’ego i Louisa obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy dowiedzieli się, że będą w jednym zespole. Wymienili się pełnymi uczucia spojrzeniami.

 *Oczami Harry’ego – inna retrospekcja*
 -Zapomniałeś czegoś z domu? - zaciekawiłem się. Właśnie jechaliśmy samochodem Louisa. W jego oczach zapaliły się łobuzerskie błyski.
-Nie.
-Ale powiedziałeś, że jedziemy do kina.
-Dokładnie rzecz biorąc, kino przyjedzie do nas - poinformował mnie i wyłączył silnik.
-Och, rozumiem. Taśma wideo, tak? – zaśmiałem się.
-Pudło. Telewizja kablowa - wyjaśnił z uśmie­chem. -Nie masz nic przeciwko temu?
-Ależ skąd - zapewniłem go. Kiedy weszliśmy do środka, zapytał:
-Masz ochotę coś zjeść? Rodzice wyszli dzisiaj na kolację, więc mama nic nie ugotowała, ale lodówka jest pełna.
-Jestem głodny jak wilk - wyznałem. -Nic nie jadłem, jakoś wypadło mi to z głowy. Louis zerknął na zegarek.
-Film się zaczyna za jakieś piętnaście minut, więc nie mamy czasu, żeby gdzieś wyjść. Ale mogę przy­gotować kilka kanapek z serem z grilla. Co Ty na to?
-Jasne. Pomóc Ci? - zapytałem, idąc za nim do kuchni. Rozbawiony patrzyłem, jak Louis rozluźnia krawat i podwija rękawy koszuli. -Koniec z elegan­cją, co? - zażartowałem. -Mogłem się domyślić, że nie wytrzymasz długo w takim formalnym stroju.
-Daj spokój! Wciąż jestem elegancko ubrany, tyl­ko szczegóły się zmieniły - odparł z urażoną godno­ścią.
Kiedy zrobił kanapki i ułożył je na grillu, wróciłem do salonu i włączyłem telewizor.
-Który kanał? - zawołałem.
-Sześćdziesiąty dziewiąty! - krzyknął z kuchni. Wybrałem kanał za pomocą pilota. Nagle zanie­pokojony wróciłam do kuchni.
-Nie powiedziałeś mi, co będziemy oglądać. Chy­ba nie jeden z tych gniotów, pełnych krwi i bijatyk?
-Nie, to Love Actually, mój ulubiony film - wyjaśnił.
-Nie widziałem go jeszcze! – zawołałem. –Ale z chęcią zobaczę.
-Wiem - za pomocą łopatki Lou sprawnie prze­rzucił kanapki na dwa talerze. -Weź jeszcze torebkę chipsów i pepsi, dobrze? - poprosił. -Zjemy przed telewizorem.
 W salonie Tommo ustawił wszystko na dwóch ma­łych stolikach przed kanapą, a potem zgasił lampę. Usiedliśmy, gdy na ekranie pojawiły się napisy. Je­dząc oglądaliśmy początek. Kiedy skończyliśmy, zrzuciłem buty i usiadłem na podwiniętych nogach. Lou rozparł się wygodnie i wyciągnął ramiona wzdłuż oparcia kanapy.
 Patrząc na ekran, pomyślałem sobie, że to dziwna sytuacja. Siedzę w mrocznym pokoju, tuż obok przy­stojnego chłopaka, i oglądam naprawdę świetnie zapowiadający się film. Poczułem ucisk w żołądku. Było… Romantycznie?
 Przypomniałam sobie rozmowę z Louisem, kiedy powiedziałem mu, że potrzebuje kogoś na imprezę organizowaną przez Zayna za tydzień. Dał mi wtedy jasno do zrozumienia, że jest ktoś, kim się interesuje. Znów się zastanowiłem, kto to taki. Pew­nego dnia to ten ktoś będzie siedział obok niego zamiast mnie. Wcale mi się nie spodobało, że będę się musiał dzielić przyjacielem. Przywiązałem się do niego.
 Nagle przyszło mi do głowy, że być może Lou czuje to samo, kiedy musi dzielić się mną z kimś innym. Potem znów skupiłem się na filmie.
 Kiedy dobiegł końca, Louis wyłączył za pomocą pilota telewizor, wstał i zaczął zbierać talerze i pusz­ki po napojach. Ja też wstałem, ale nagle nogi się pode mną ugięły i jak długi upadłem na podłogę.
-Harry! - Lou patrzył na mnie zdziwiony. -Nic Ci nie jest? Co się stało?
-Stopa mi zdrętwiała - wyjaśniłem, rozcierając pozbawioną czucia drewnianą kłodę, w którą zmie­niła się moja prawa noga. Kiedy wstałem, nie mogłam utrzymać równowagi. Lou wyciągnął do mnie rękę.
-Pochodzimy trochę po pokoju. To przywróci krążenie - pomógł mi się podnieść, otoczył mnie ramieniem w pasie i przyciągnął do siebie. -Nie bój się. Nie upadniesz.
Wdzięczny za pomoc wsparłem się na nim i kuś­tykałem po pokoju. Stopniowo w odrętwiałej nodze poczułem ostre, kujące igiełki. Zaczęło mi się też trochę kręcić w głowie, ale nie miało to nic wspólne­go ze stopą. Sprawił to ucisk ramienia Tommo i ciepło jego oddechu, który czułem szyi.
 Zastanawiałem się, co się ze mną dzieje. Chyba ten upadek wywołał taki zamęt w moich myślach. Prze­cież to tylko mój przyjaciel. Tak przynajmniej myślałem.
 Odsunąłem się szybko od niego i powiedziałem z trudem chwytając oddech:
-Dziękuję, Lou. Już wszystko w porządku - usiadłem na kanapie i włożyłem buty.
-Jest już trochę ciemno, może zostaniesz na noc? – spytał nieskrępowany.
-Umm… Nie chcę robić Ci problemu, Louis – odpowiedziałem, łapiąc się odruchowo za kark.
-Coś Ty! Możesz położyć się w moim łóżku, ja się prześpię na kanapie.
-O nie! Nie pozwolę Ci spać na kanapie. Pamiętasz co było w domu jurorskim? – spytałem. Louis jęknął na myśl o tym, że kiedy spał na sofie w salonie następnego dnia ledwo chodził. Skrzywił się.
-Ale mój gość nie będzie spał na kanapie! – tupnął nogą jak mała dziewczynka. Podszedłem do niego i spojrzałem w jego oczy. Chyba ten przyjazd do Doncaster, a teraz noc w domu Louisa to naprawdę kurewsko dobry pomysł.
-Może… Prześpimy się razem? – spytałem bez skrępowania. –Bez podtekstów!
-Hahaha, nie ma sprawy, Hazz – uśmiechnął się przyjaźnie.

 Leżeliśmy prosto jak te kołki,  a w powietrzu było słychać tylko nasze nierówne oddechy.
-Nie mogę zasnąć, a Ty? – szepnął nagle Tommo.
-Ja też nie – odpowiedziałem.
-Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli się do Ciebie przytulę? – spytał nagle. Szczerze jego pytanie lekko mnie zdziwiło, ale zgodziłem się. Oplótł mnie rękami w pasie i wtulił twarz w moje plecy. Na początku byłem lekko spięty, ale z czasem przyzwyczaiłem się do ciepła od niego bijącego i rozluźniłem się, usypiając w jego ramionach.

*Koniec retrospekcji*
 -Pamiętasz, jak spaliśmy pierwszy raz w jednym łóżku? U Ciebie w Doncaster? – zaśmiałem się.
-Pamiętam… Stare, dobre czasy – westchnął, a ja mu przytaknąłem, mocniej wtulając się w jego ramię. Po paru minutach odpłynąłem.

17 komentarzy:

Unknown pisze...

Piękny ;> Masz talent! Pisz następny powiadam Ci! xD :D

I SHIP BULLSHIT † ‏ pisze...

OMGduftda *__* Piękne. Te uczucia są opisywane tak..życiowo... Dziękuję Ci, x
@11Puchacz

Caroline. pisze...

Jedno wielkie Awwwwww <3 znaczy się no taki smutno wesoły rozdział, ale i tak awww ;)

Gumiżelek pisze...

Swietne!! Jest super. Przed chwila przeczytalam cale twoje poprzednie opowiadania jeszcze raz. Stwierdzam ze masz ogromny talent!!! <3<3<3

@its_gotta

dissentire pisze...

Piękny. *-* A jak zwykle jestem najbardziej zachwycona retrospekcją. Ten moment, w którym leżeli w tym łóżku był taki słooodki. ^^ Pisz dalej i dodawaj szybko kolejny rozdział, bo mimo tego, że dopiero co przeczytałam ten, niecierpliwię się, aby zobaczyć kolejny. Oby tak dalej.
xx
@remindmelove

Aleksandra pisze...

awwwww jak słodko !!! tak aww.... :) ;3

Anonimowy pisze...

super! niecierpliwie czekam na następny! i dużo retrospekcji! pozdrawiam :)

BlueRose pisze...

Jezusiuuuu!!!!
To jest po prostu cudowne!!! Nie dość, że Twój styl pisania jest cudowny, to jeszcze tak pięknie wszystko obmyślane!! Jak czytam to aż mam łzy w oczach, bo myślę, że tak na prawdę może wyglądać ich życie. Smutne- ale prawdziwe :(
Jesteś niesamowita z tym co piszesz... Już czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3

Anonimowy pisze...

Wzruszający ten rozdział <3 naprawdę masz talent do pisania :D czekam na kolejny ;)
@trollek_

Only Dreams... pisze...

Jezuuu...
To. Jest. Takie. Piękne... :')
Dziewczyno, Ty piszesz świetnie! Aż chce się czytać więcej, i więcej... Po skończeniu tego rozdziału czuję niedosyt... :)
I fajnie dobierasz muzykę do akcji. :)
Cóż, czekam na następny. ;*

Belive In Love pisze...

Awwwww to jest takie piękne. Te retrospekcje są cudowne tal samo jak reszta rozdziału. *0* Nkecierpliwie czekam na następny. Masz maprawde wielki talent więc pisz jak najwięcej. ^^

Ola pisze...

Zatkało mnie *o*
Te retrospekcje są genialne ;3
Czekam na następny ;D
@Zaawsze_Spoko

Anonimowy pisze...

masz talent dziewczyno! pisz dalej!♥♥♥
mam prośbę, a mianowicie, czy mogłabyś powiadamiać mnie o każdym nowym rozdziałe? z góry dziękuję :)
mój twitter --> @GbeGabriela

Semprey pisze...

Wooooow <3

Anonimowy pisze...

Ale gejuchy, wszędzie gejuchy :D Lubię to!
"Może... Prześpimy sę razem?" <3

@takemehome99

Unknown pisze...

Genialny jak poprzedni, < 3
@HahahaImLiam

Unknown pisze...

heh
druga piosenka skończyła się idealnie w tym samym momencie kiedy ja skończyłam czytać wpis :D

powtarzam się pisząc, że jesteś niesamowita i w ogóle, ale inaczej nie umiem :P

czytam z zapartym tchem i nie mogę uwierzyć, że część z tego działo się naprawdę..