No i 3. Nie mam dużo do mówienia. Nie jest najdłuższy, ale jakiś jest. :)
Od razu mówię, żeby nie było: Louis się nie tnie, to tylko moja chora wyobraźnia. Znaczy... Mam nadzieję, że tego nie robi.
Pytania? www.ask.fm/Caliope14
No i niedawno zrobiłam filmik o Larry'm, zapraszam: http://www.youtube.com/watch?v=TSEMcgcL15Y&feature=player_embedded
Enjoy!
***
*Oczami Louisa*
Ktoś, kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą.
Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami.
Ale mi wcale nie jest łatwo. Każdego dnia obwiniam siebie o cierpienie
Harry’ego, chociaż wiem, że to nie moja wina. Po prostu tak już jest.
Siedzę teraz sam w swoim pokoju, gdyż Hazza
wyszedł na chwilę do sklepu. Poszedłbym z nim, ale oczywiście nie możemy się
pokazywać razem.
Obracam w dłoni metalowy przedmiot, dokładnie
badając jego strukturę. Błyskał się w świetle lampki nocnej obok mojego łóżka.
Podciągnąłem rękaw swetra Harry’ego, który uwielbiałem nosić; czułem się w nim bezpieczniej, jakby cały czas był przy
mnie.
Przyłożyłem żyletkę do lewego nadgarstka, a z oczu popłynęły mi łzy. „Nie potrafię inaczej…”
Jęknąłem i przycisnąłem ostrze do skóry,
delikatnie przeciągając w poziome. Zapiekło, a po chwili z mojej ręki zaczęła
sączyć się czerwona krew, która skapywała żałośnie na białą pościel. „Staczasz się, Tomlinson.”
Po chwili poczułem satysfakcję wypełniającą całe moje ciało. Wreszcie to ja panowałem
nad własnym bólem, a nie ktoś inny.
Usłyszałem otwierające się drzwi na dole i
krzyk Harry’ego „Lou, wróciłem!” W
przerażeniu wrzuciłem żyletkę do szuflady, i skierowałem się do łazienki,
zabierając splamioną pościel. Przemyłem ranę pod zimną wodą, starannie
wycierając w ręcznik i opuszczając rękawy swetra. Zbiegłem po schodach, gdzie
Harry rozpakowywał zakupy. Kiedy zobaczył mnie w progu posłał mi ciepły
uśmiech, który niemrawo odwzajemniłem.
Kocham tego chłopaka nad życie. Nie mogę
pozwolić na to, aby ciągle cierpiał. Nie mogę.
-Harry…
- przeciągnąłem jego imię, siadając do stołu. Chłopak oparł się rękami o mebel
i spojrzał na mnie. –Nie potrafię już tak dłużej…
Popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami
i podszedł do mnie od tyłu, obejmując mnie.
-Co
się stało, Boo? – szepnął przy moim uchu.
-Nic
– odpowiedziałem.
-To
co Cię tak naszło, hmm? – spytał.
-Po
prostu… Męczy mnie to już – wyjaśniłem, zaciskając oczy, aby łzy zbierające się
w nich nie spłynęły po mojej twarzy. Musiałem mu pokazać, że jestem silny. Nawet, jeśli tak nie było.
-Nie
tylko Ciebie, Lou. Nie tylko Ciebie… - westchnął i obrócił mnie do siebie
przodem. Oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy. Chwycił mnie za
nadgarstki i uniósł je do góry. Syknąłem z bólu trochę za głośno, co oczywiście
nie umknęło jego uwadze. Hazza popatrzył na mnie wielkimi oczami, odsłaniając
prawą rękę i oglądając dookoła. Nic nie zauważył. Teraz odsłonił lewą. Jego
usta zacisnęły się w wąską linię, a do oczu zebrały łzy, kiedy zobaczył jeszcze
świeże nacięcie na mojej bladej
skórze. Po jego policzkach spłynęły łzy, a ja szybko ująłem jego twarz w
dłonie, wycierając je.
-Cz-czemu?
– zająknął się, próbując wyczytać z moich oczu odpowiedź.
-N-nie
potrafię, przepraszam – spuściłem głowę, a po moich zaróżowionych polikach także potoczyły się słone krople.
-Zostałeś stworzony, by opiekować się mną, a
ja będę opiekować się Tobą… - zaczął, a mi serce zabiło szybciej. To nasza
obietnica. Zawsze mówimy sobie wszystko. -Nic nas nie zatrzyma, dopóki się nie
poddamy, pamiętasz?
-T-tak…
- przytaknąłem mu. –Przepraszam.
-Mnie
nie przepraszaj, a siebie, tak? – spojrzał w moje oczy. Kiwnąłem głową na znak
zrozumienia. –Kocham Cię – wyszeptał, całując delikatnie moje usta.
Odwzajemniłem to. Po paru chwilach nasze usta się od siebie odsunęły.
-Ja
Ciebie też kocham – powiedziałem.
-Obiecasz
mi coś? – spytał.
-Tak?
-Już
nigdy tego nie zrobisz, okej? – trzymał moje dłonie w swoich i patrzył na mnie
wyczekująco. Westchnąłem poirytowany.
-Obiecuję
– wypowiedziałem.
-Nie
wiem czemu, ale Ci nie wierzę… - rzekł.
-Uwierz – jęknąłem.
-Słuchaj
mnie, Lou – zaczął. –Nie wyobrażam sobie, że któregoś dnia mogłoby Cię
zabraknąć. Rzuciłbym dla Ciebie wszystko, bo wiem, że warto. Marzę, by nie być w chwili, kiedy będziesz musiał odejść. To
będzie najokropniejszy moment mojego życia. Dlatego nigdy nie pozwolę Ci
odejść, ani nigdy nie pozwolę Ci cierpieć, rozumiesz? Nie rób sobie krzywdy, bo
zwyczajnie… Nie warto – łzy stanęły mi w oczach. To, co mówił było… Takie słodkie.
-Tak
mi przykro, Hazz… - szepnąłem i rozpłakałem się. –Przeze mnie cały czas cierpisz. Gdyby nie moje cholerne
uczucia nigdy byśmy nie musieli tak cierpieć! – wybuchłem. Nie wytrzymałem.
Tłumiące we mnie uczucia od trzech lat wreszcie wyszły na wierzch.
-Chcesz
powiedzieć, że żałujesz, iż jesteśmy
razem? – szepnął. Już nie trzymał mnie. Stał metr ode mnie i wpatrywał się w
moją twarz z przerażeniem i smutkiem.
-Nie…
To nie tak… - nie wiedziałem, jak mu to wyjaśnić.
-Tak,
właśnie tak. Cóż… Po trzech latach, dobrze to wiedzieć, Louis – stwierdził i
wyszedł z kuchni z trzaśnięciem drzwi. Wybiegłem za nim. –Zostaw mnie! - krzyknął, kiedy usłyszał, że idę za nim.
-Nie!
– zaprzeczyłem szybko.
-Czemu?
-Bo
Cię kocham… - westchnąłem głośno, łapiąc się za głowę.
-Ale
żałujesz tego.
-Nie
żałuję, że Cię kocham, Harry. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu
spotkała – wyjaśniłem.
-To
czemu tak powiedziałeś? – szepnął, pociągając nosem.
-Bo
nie chcę, abyś cierpiał, Hazz. Kocham Cię i nie pozwolę Cię nigdy skrzywdzić.
-Ale
to nie Ty mnie ranisz, to oni… - podszedł do mnie i starał się przybliżyć.
Objąłem go mocno, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Rozpłakał się, ja
też. -Kiedyś nam się uda… - szepnął w
moje włosy.
-Wiem
– wychrypiałem w skórę jego szyi.
*Retrospekcja
– oczami narratora*
-Liam Payne, Niall Horan, Harry Styles, Zayn
Malik… I… Louis Tomlinson! - serca Harry’ego i Louisa obróciły się o sto
osiemdziesiąt stopni, kiedy dowiedzieli się, że będą w jednym zespole.
Wymienili się pełnymi uczucia spojrzeniami.
*Oczami Harry’ego – inna retrospekcja*
-Zapomniałeś czegoś z domu? - zaciekawiłem
się. Właśnie jechaliśmy samochodem Louisa. W jego oczach zapaliły się
łobuzerskie błyski.
-Nie.
-Ale powiedziałeś, że
jedziemy do kina.
-Dokładnie rzecz biorąc,
kino przyjedzie do nas - poinformował mnie i wyłączył silnik.
-Och, rozumiem. Taśma
wideo, tak? – zaśmiałem się.
-Pudło. Telewizja kablowa
- wyjaśnił z uśmiechem. -Nie masz nic przeciwko temu?
-Ależ skąd - zapewniłem
go. Kiedy weszliśmy do środka, zapytał:
-Masz ochotę coś zjeść?
Rodzice wyszli dzisiaj na kolację, więc mama nic nie ugotowała, ale lodówka
jest pełna.
-Jestem głodny jak wilk - wyznałem.
-Nic nie jadłem, jakoś wypadło mi to z głowy. Louis zerknął na zegarek.
-Film się zaczyna za
jakieś piętnaście minut, więc nie mamy czasu, żeby gdzieś wyjść. Ale mogę przygotować
kilka kanapek z serem z grilla. Co Ty na to?
-Jasne. Pomóc Ci? - zapytałem,
idąc za nim do kuchni. Rozbawiony patrzyłem, jak Louis rozluźnia krawat i
podwija rękawy koszuli. -Koniec z elegancją, co? - zażartowałem. -Mogłem się
domyślić, że nie wytrzymasz długo w takim formalnym stroju.
-Daj spokój! Wciąż jestem
elegancko ubrany, tylko szczegóły się zmieniły - odparł z urażoną godnością.
Kiedy zrobił kanapki i
ułożył je na grillu, wróciłem do salonu i włączyłem telewizor.
-Który kanał? - zawołałem.
-Sześćdziesiąty dziewiąty!
- krzyknął z kuchni. Wybrałem kanał za pomocą pilota. Nagle zaniepokojony
wróciłam do kuchni.
-Nie powiedziałeś mi, co
będziemy oglądać. Chyba nie jeden z tych gniotów, pełnych krwi i bijatyk?
-Nie, to Love Actually,
mój ulubiony film - wyjaśnił.
-Nie widziałem go jeszcze!
– zawołałem. –Ale z chęcią zobaczę.
-Wiem - za pomocą łopatki
Lou sprawnie przerzucił kanapki na dwa talerze. -Weź jeszcze torebkę chipsów i
pepsi, dobrze? - poprosił. -Zjemy przed telewizorem.
W salonie Tommo ustawił wszystko na dwóch małych
stolikach przed kanapą, a potem zgasił lampę. Usiedliśmy, gdy na ekranie
pojawiły się napisy. Jedząc oglądaliśmy początek. Kiedy skończyliśmy,
zrzuciłem buty i usiadłem na podwiniętych nogach. Lou rozparł się wygodnie i
wyciągnął ramiona wzdłuż oparcia kanapy.
Patrząc na ekran, pomyślałem sobie, że to
dziwna sytuacja. Siedzę w mrocznym pokoju, tuż obok przystojnego chłopaka, i
oglądam naprawdę świetnie zapowiadający się film. Poczułem ucisk w żołądku.
Było… Romantycznie?
Przypomniałam sobie rozmowę z Louisem, kiedy
powiedziałem mu, że potrzebuje kogoś na imprezę organizowaną przez Zayna za
tydzień. Dał mi wtedy jasno do zrozumienia, że jest ktoś, kim się interesuje. Znów się zastanowiłem, kto
to taki. Pewnego dnia to ten ktoś będzie siedział obok niego zamiast mnie.
Wcale mi się nie spodobało, że będę się musiał dzielić przyjacielem. Przywiązałem się do niego.
Nagle przyszło mi do głowy, że być może Lou
czuje to samo, kiedy musi dzielić się mną z kimś innym. Potem znów skupiłem się
na filmie.
Kiedy dobiegł końca, Louis wyłączył za pomocą
pilota telewizor, wstał i zaczął zbierać talerze i puszki po napojach. Ja też
wstałem, ale nagle nogi się pode mną ugięły i jak długi upadłem na podłogę.
-Harry! - Lou patrzył na
mnie zdziwiony. -Nic Ci nie jest? Co się stało?
-Stopa mi zdrętwiała - wyjaśniłem,
rozcierając pozbawioną czucia drewnianą kłodę, w którą zmieniła się moja prawa
noga. Kiedy wstałem, nie mogłam utrzymać równowagi. Lou wyciągnął do mnie rękę.
-Pochodzimy trochę po
pokoju. To przywróci krążenie - pomógł mi się podnieść, otoczył mnie ramieniem
w pasie i przyciągnął do siebie. -Nie bój się. Nie upadniesz.
Wdzięczny za pomoc wsparłem
się na nim i kuśtykałem po pokoju. Stopniowo w odrętwiałej nodze poczułem ostre, kujące igiełki. Zaczęło mi się też trochę kręcić w głowie, ale nie miało to
nic wspólnego ze stopą. Sprawił to ucisk ramienia Tommo i ciepło jego oddechu,
który czułem szyi.
Zastanawiałem się, co się ze mną dzieje. Chyba
ten upadek wywołał taki zamęt w moich myślach. Przecież to tylko mój
przyjaciel. Tak przynajmniej myślałem.
Odsunąłem się szybko od niego i powiedziałem z
trudem chwytając oddech:
-Dziękuję, Lou. Już
wszystko w porządku - usiadłem na kanapie i włożyłem buty.
-Jest już trochę ciemno,
może zostaniesz na noc? – spytał nieskrępowany.
-Umm… Nie chcę robić Ci
problemu, Louis – odpowiedziałem, łapiąc się odruchowo za kark.
-Coś Ty! Możesz położyć
się w moim łóżku, ja się prześpię na kanapie.
-O nie! Nie pozwolę Ci
spać na kanapie. Pamiętasz co było w domu jurorskim? – spytałem. Louis jęknął
na myśl o tym, że kiedy spał na sofie w salonie następnego dnia ledwo chodził.
Skrzywił się.
-Ale mój gość nie będzie
spał na kanapie! – tupnął nogą jak mała dziewczynka. Podszedłem do niego i
spojrzałem w jego oczy. Chyba ten przyjazd do Doncaster, a teraz noc w domu
Louisa to naprawdę kurewsko dobry
pomysł.
-Może… Prześpimy się
razem? – spytałem bez skrępowania. –Bez podtekstów!
-Hahaha, nie ma sprawy,
Hazz – uśmiechnął się przyjaźnie.
Leżeliśmy prosto jak te kołki, a w powietrzu było słychać tylko nasze
nierówne oddechy.
-Nie mogę zasnąć, a Ty? –
szepnął nagle Tommo.
-Ja też nie – odpowiedziałem.
-Nie będziesz miał nic
przeciwko, jeśli się do Ciebie przytulę? – spytał nagle. Szczerze jego pytanie
lekko mnie zdziwiło, ale zgodziłem się. Oplótł mnie rękami w pasie i wtulił
twarz w moje plecy. Na początku byłem lekko spięty, ale z czasem przyzwyczaiłem
się do ciepła od niego bijącego i rozluźniłem się, usypiając w jego ramionach.
*Koniec retrospekcji*
-Pamiętasz, jak spaliśmy pierwszy raz w jednym
łóżku? U Ciebie w Doncaster? – zaśmiałem się.
-Pamiętam… Stare, dobre
czasy – westchnął, a ja mu przytaknąłem, mocniej wtulając się w jego ramię. Po
paru minutach odpłynąłem.
17 komentarzy:
Piękny ;> Masz talent! Pisz następny powiadam Ci! xD :D
OMGduftda *__* Piękne. Te uczucia są opisywane tak..życiowo... Dziękuję Ci, x
@11Puchacz
Jedno wielkie Awwwwww <3 znaczy się no taki smutno wesoły rozdział, ale i tak awww ;)
Swietne!! Jest super. Przed chwila przeczytalam cale twoje poprzednie opowiadania jeszcze raz. Stwierdzam ze masz ogromny talent!!! <3<3<3
@its_gotta
Piękny. *-* A jak zwykle jestem najbardziej zachwycona retrospekcją. Ten moment, w którym leżeli w tym łóżku był taki słooodki. ^^ Pisz dalej i dodawaj szybko kolejny rozdział, bo mimo tego, że dopiero co przeczytałam ten, niecierpliwię się, aby zobaczyć kolejny. Oby tak dalej.
xx
@remindmelove
awwwww jak słodko !!! tak aww.... :) ;3
super! niecierpliwie czekam na następny! i dużo retrospekcji! pozdrawiam :)
Jezusiuuuu!!!!
To jest po prostu cudowne!!! Nie dość, że Twój styl pisania jest cudowny, to jeszcze tak pięknie wszystko obmyślane!! Jak czytam to aż mam łzy w oczach, bo myślę, że tak na prawdę może wyglądać ich życie. Smutne- ale prawdziwe :(
Jesteś niesamowita z tym co piszesz... Już czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
Wzruszający ten rozdział <3 naprawdę masz talent do pisania :D czekam na kolejny ;)
@trollek_
Jezuuu...
To. Jest. Takie. Piękne... :')
Dziewczyno, Ty piszesz świetnie! Aż chce się czytać więcej, i więcej... Po skończeniu tego rozdziału czuję niedosyt... :)
I fajnie dobierasz muzykę do akcji. :)
Cóż, czekam na następny. ;*
Awwwww to jest takie piękne. Te retrospekcje są cudowne tal samo jak reszta rozdziału. *0* Nkecierpliwie czekam na następny. Masz maprawde wielki talent więc pisz jak najwięcej. ^^
Zatkało mnie *o*
Te retrospekcje są genialne ;3
Czekam na następny ;D
@Zaawsze_Spoko
masz talent dziewczyno! pisz dalej!♥♥♥
mam prośbę, a mianowicie, czy mogłabyś powiadamiać mnie o każdym nowym rozdziałe? z góry dziękuję :)
mój twitter --> @GbeGabriela
Wooooow <3
Ale gejuchy, wszędzie gejuchy :D Lubię to!
"Może... Prześpimy sę razem?" <3
@takemehome99
Genialny jak poprzedni, < 3
@HahahaImLiam
heh
druga piosenka skończyła się idealnie w tym samym momencie kiedy ja skończyłam czytać wpis :D
powtarzam się pisząc, że jesteś niesamowita i w ogóle, ale inaczej nie umiem :P
czytam z zapartym tchem i nie mogę uwierzyć, że część z tego działo się naprawdę..
Prześlij komentarz