piątek, 22 lutego 2013

07 – ‘I lost it.’



Przepraszam, że to tak długo trwało, ale naprawdę... Tyle się teraz dzieje w moim życiu, że sobie po prostu nie radzę. Męczyło mnie to, że nie opublikowałam nic od dawna, a więc zebrałam się w sobie i napisałam. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Komentarze także dodają mi otuchy, szczególnie w tym trudnym okresie...
Enjoy and happy 22th February - anniversary Larry!
*** 

*Tydzień przed Walentynami*
 -Simon, musisz mi pomóc – Louis powiedział do niego stanowczo, opierając dłonie i biurku.
-Muszę? – Cowell uniósł brew ku górze, przyglądając się chłopakowi.
-Tak. Od tego zależy moja przyszłość – rzekł poważnie. Mężczyzna poprawił się na swoim fotelu.
-A więc słucham? – spytał, opierając głowę o swoją rękę.
-Chcę zorganizować przeprosinową niespodziankę dla Harry’ego na Walentynki – Lou wyszczerzył się dumny ze swojego pomysłu. Był naprawdę doskonały.
-Nie będę wnikał w szczegóły gejowskiego związku, a więc od razu przejdź do rzeczy… Co ja mam z tym wspólnego? – wypowiedział się, wywracając oczami.
-To, że musisz jakoś przekonać Harry’ego, aby przypłynął łodzią na jacht na środku morza...
-Co? – Simon zdziwił się, ale słuchał dalej planu Tomlinson’a.
-Powiedz mu na przykład, że Taylor będzie tam na niego czekać i będą mieli tam bardzo wiarygodną sesję zdjęciową. Po prostu coś wymyśl, okej? Proszę, zrób to dla mnie – Tommo spojrzał na faceta błagalnym wzrokiem. –Proszę.
-Dobra – Cowell od razu się zgodził.
-Naprawdę? – Louis aż podskoczył z podekscytowania na swoim krześle.
-Pewnie – mrugnął do niego. –A teraz wyjdź, mam ważne spotkanie.
-Jeszcze raz dzięki, cześć! – krzyknął Louis na odchodne i już go nie było.
-Dzieci… - westchnął Simon pod nosem.

*Dzień Walentynek*
 Louis opierał się o poręcz statku, wypatrując łodzi, na której miał przypłynąć z Harry’m Paul oraz Josh. Tak, Joshowi się nudziło, a poza tym lubił żeglować.
 Po godzinie oczekiwania wreszcie w oddali zauważył żagiel. Uśmiechnął się pod nosem i poinformował kucharza, aby zabrał się za kończenie posiłku, a grajka, aby przygotował się do grania melodii przez cały wieczór.
 Po niecałych 20 minutach na pokład wszedł Harry Styles w białej koszuli w grochy, czarnych rurkach i brązowych eleganckich butach. Ruszył do przodu, ale zatrzymał się zdziwiony, kiedy ujrzał Louisa w ciemno-fioletowej koszuli, szarych rurkach i czarnych vansach. Wpatrywali się w siebie przez parę chwil, po czym Loczek zaczął biec w stronę chłopaka, którego kochał nad życie. Tommo rozłożył ramiona, a Harry niemalże wskoczył na niego, zaplatając ręce wokół jego szyi i wdychając zapach perfum od Coco Channel. Tomlinson mocno objął go ramionami w wtulił twarz w zagłębienie szyi młodszego chłopaka.
-Louis… Ty to wszystko zorganizowałeś? – wydyszał Harry, rozglądając się po jachcie. Szedł z Louisem za rękę, rozkoszując się jego obecnością. Nie widział go tydzień!
-W rzeczy samej… - zamyślił się. –Podoba Ci się?
Spytał z entuzjazmem, patrząc na niego.
-Pytanie! – krzyknął. –Jest idealnie…
Westchnął, przystając. Louis także stanął.
-To wszystko dla mnie? – spytał Harry, niedowierzając.
-Oczywiście – szepnął, stając na palcach i musnął usta Stylesa.
-Kocham Cię – powiedział, wpatrując się w jego niebieskie oczy, w których wesoło tańczyły iskierki szczęścia.
-Ja Ciebie też, kochanie – odpowiedział mu. –Chodźmy.
Powiedział, chwytając rękę chłopaka i ciągnąc go na drugą stronę pokładu.
-Gdzie idziemy? – spytał Harry z szerokim uśmiechem.
-Mam nadzieję, że jesteś głodny – spojrzał na niego z rządom mordu. Miał ochotę się roześmiać.
-Szczerze to umieram z głodu – wyszczerzył się.
Przed ich oczami ukazał się stół dla dwojga, a na nim wino oraz…
-Tortilla? – Harry powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Ekskluzywne jedzenie jest przereklamowane – uśmiechnął się, co Hazza odwzajemnił. Usiedli, a Louis zabrał się za otwieranie wina z rocznika 97’, niestety nie szło mu to najlepiej.
-Może ja to zrobię? – Harry spojrzał na niego z rozbawieniem.
-Poradzę sobie – wycedził Louis, chwilę potem z hukiem otwierając alkohol. –Udało się.
Wykrzywił usta w uśmiechu, nalewając napój do lampek.
-Wino i tortilla. Interesujące połączenie, Tomlinson – zagaił Harry, na co Louis przytaknął.

 W spokoju zjedli kolację, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Panowała naprawdę miła atmosfera.
-Dziękuję Ci Louis za ten wieczór, jest… Wspaniale – Harry zachwycał się, obserwując morze i zachód słońca.
-Bez Ciebie by tak nie było – szepnął Louis. Harry chwycił rękę Louisa, którą opierał się o poręcz i splótł ich palce razem. –Przepraszam Cię Harry za tamto, schrzaniłem.
Louis spuścił głowę, wbijając wzrok w swoje vansy.
-Już się nie gniewam. Na Ciebie nie potrafię… Ważne, że teraz jesteśmy tu i teraz… Razem – uśmiechnął się i ujął delikatnie podróbek Tomlinsona, unosząc jego głowę do góry, tym samym zmuszając go, aby na niego spojrzał. –Kocham Cię.
-Ja Ciebie też – odpowiedział i złączyli usta w namiętnym pocałunku.
-Idealny wieczór z idealnym chłopakiem – skomentował Louis, kiedy oderwali się od siebie.
-Wyjąłeś mi to z ust – potwierdził Harry i wrócili do oglądania przepięknego zachodu słońca. Pragnęli, aby czas stanął w miejscu.

*Następny dzień*
 Harry i Louis obudzili się w swoich objęciach, kiedy promienie słoneczne wdarły się przez okienko w szalupie i przemknęło po ich twarzach.
-Dzień dobry, kocie – mruknął Louis, wyciągając się.
-Dooobry – ziewnął w odpowiedzi Harry, również się wyciągając i ponownie wtulił się w klatkę piersiową chłopaka.
-Co chcesz dzisiaj robić? – spytał Louis, gładząc ręką jego ramię.
-To co Ty – wymamrotał.

 Ten dzień para spędziła i leniuchowaniu, oglądaniu filmów i zwykłym obściskiwaniu się na jachcie. W końcu wieczorem wracali do szarej rzeczywistości.

*Wieczór – Oczami Louisa*
 Ledwo wróciliśmy, a Harry zwyczajnie poszedł się najebać do Zayna. No zajebiście. Olał mnie i poszedł się najebać. Z nim to jak z dzieckiem. Najpierw  szczęście i ogólna radość, a po przekroczeniu progu drzwi wygarnął mi, że tym nie naprawię wszystkiego i nigdy mu na mnie nie zależało. Nie powiem, zabolało. W chuj zabolało.

 Kiedy po północy wrócił do domu, dosłownie musiałem go wnosić na górę po schodach i do jego sypialni. Myślałem, że wszystko między nami będzie już dobrze. Cóż… Pomyliłem się, a dla mnie nadzieja nadal pozostanie matką głupich.

-Masz ładne oczy – Harry szepnął do mnie, kiedy pozbywałem się jego ubrań. Wypuściłem powietrze ze świstem. Nie mogłem dać po sobie znać, jak bardzo ten komplement mnie uszczęśliwił, jakie ciepło zagościło w moim sercu i jak wiele znaczyły dla mnie te trzy słowa. Nie chciałem wyjść na mięczaka, który wierzy w miłość romantyczną, szczęście i sielankę do końca życia, z tak zwanym ‘Happy Endem’, który po prostu dla ukochanego skoczyłby w ogień. Harry był realistą, a ja czasami widziałem świat przez różowe okulary, więc nie dziwne, że tyle razy ile mnie odtrącał, tyle razy ile mnie olewał – skazywał mnie na płakanie po nocach w poduszkę i rozmawianie z pluszowym misiem, którego dostałem od Nialla na swoje dwudzieste urodziny.

 Położyłem go na posłaniu, przykrywając kołdrą aż po samą szyję.
-Nie idź – usłyszałem cicho prośbę, by chwilę po tym napotkać błagający wzrok tego kociaka. –Nie chcę spać sam. Możesz zostać ze mną?
 Zwilżyłam spierzchnięte wargi i wtoczyłem się pod kołdrę tuż obok Harry’ego. Leżeliśmy w milczeniu, wpatrując się w swoje oczy i słuchając idealnej symfonii ciszy, zakłóconej jedynie przez cichy szelest pościeli, kiedy Harry odszukał pod nią moją dłoń, by spleść ją ze swoją. Przełknąłem ślinę. Widziałem jego nie do końca trzeźwe, wciąż przekrwione oczy i byłem pewien, że nie tylko nadużył alkoholu, ale pewnie też narkotyków. Nie kontrolował w pełni swoich czynów, więc w dalszym ciągu nadzieja pozostawała dla mnie matką głupich. Ale mimo wszystko chłód jego dłoni przenikał przez moją, sprawiając, że czułem go tak mocno. Czułem go każdym zmysłem. A on był tak blisko. Miałem jego cudowną twarz, jego zielone oczy, malinowe usta, wspaniałe włosy na wyciągnięcie ręki i wystarczył cichy szept, by mnie usłyszał. A mimo to chciałem krzyczeć o tym, jak bardzo mi na nim zależy, a on tego nie widzi…
-Louis, zależy mi na Tobie – jakby czytał mi w myślach.
-Harry… - szepnąłem, siląc się na miły ton, na powstrzymywanie łez, których hamowanie graniczyło z cudem. Loczek wpatrywał się we mnie zaszklonymi szmaragdami bez nadziei. Jego imię w moich ustach sprawiło, że czuł ból i był gotów rozerwać się na kawałeczki, co ja przeżywałem przez niego znacznie częściej. Musiałem odpuścić, tym razem to moja rola tego dotyczyła. Harry buł na haju i podchodził do tego emocjonalnie. –Przepraszam…
 Szepnąłem i rozplotłem nasze dłonie, wychodząc za drzwi i opierając się o ich zimne drewno.
 Nienawidziłem się za to, że tak ciężko było. Nienawidziłem się za fakt, że właśnie zrujnowałem taki moment. Nienawidziłem się za swoją naiwność i za to, że przez chwilę uwierzyłem Harry’emu, że wszystko już będzie dobrze. Nienawidziłem siebie i świata wokoło, bo odbierał mi coś, czym nie miałem okazji nacieszyć się nawet cholernej minuty. Wraz z zatrzaśnięciem się drzwi zwiastującym porzucenie tego za sobą ogarnęła mnie niepewność… Rozsypałem się i łzy popłynęły szerokimi strumieniami po policzkach, serce rwało się z piersi gotowe wyskoczyć mi z gardła i odebrać mi życie. Straciłem to. Postanowiłem być realistą i straciłem to. Straciłem jego chwilę słabości, minutę, w której wszystko mogliśmy naprawić.
 Straciłem to.
 Szturmem ruszyłem przez korytarz, kierując się do swojej sypialni, ale w którymś momencie drogę zagrodziła mi mała, niegroźna postać. Byłem w rozsypce, a jej głos przebijął się do mnie jak przez mur Chiński, nic nie widziałem. Upadłem na ziemię, tracąc panowanie nad własnym ciałem i jednocześnie iskierkę nadziei, że wszystko jeszcze ma szanse się ułożyć.

*Oczami Danielle*
 Uspokojenie Louisa zajęło dobre, dobre piętnaście minut, jak nie więcej. Pozwoliłam mu się wypłakać w moich ramionach, a on wykorzystując to umoczył pół mojej koszulki łzami. Zasnął na kanapie w moich objęciach. Zastanawiałam się o co mogło pójść, ale potem po prostu zasnęłam.

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

kocha, kocham kocham *.*

dissentire pisze...

weeź, nie wiem już nawet co pisać, bo pisanie po raz nie wiem który jakie genialne jest to opowiadanie. zastanawiam się dlaczego Harry tak się zachował.. czekam na kolejny rozdział xx

charlotte pisze...

Cudowny *.*

Only Dreams... pisze...

Nie wiem, co u Ciebie w życiu się dzieje, ale cokolwiek to jest - współczuję... I życzę Ci żeby to, chyba ogromne, zmartwienie szybko się skończyło. :)
W każdym razie, jeśli jest coś nie tak, odpocznij sobie trochę i po prostu napisz notkę, że nie masz głowy na pisanie rozdziałów. To przecież zrozumiałe, każdy ma problemy...
Hmm.. Kurde, to może wyglądać, że nie chcę czytać tego bloga. xD Nie zrozum mnie źle, po prostu spokojne życie jest ważniejsze, niż blog. :)
Uhhhh, dobra, koniec. xd

Rozdział... Brak słów. Jejuuuu... Jedyne określenia, jakie mi się nasuwają na myśl, to romantyczny i... hm, smutny? Trochę.
Uhh, czekam na następny. Ale jeśli nie masz głowy, nie spiesz się! Zrozumiemy. :)

Anonimowy pisze...

Nie wiem co o tym myslec. Oni sie pogodzili i potem poklocili???
@CheshireCat0102

BlueRose pisze...

Świetne jak zwykle *-* Kiedy myślę, że tak może właśnie wyglądać ich życie tak potwornie chce mi się płakać :< Tym bardziej teraz, kiedy ostatnimi czasy Hazza codziennie baluje do rana...
Pozdrawiam, ściskam i całuje! ;3
Pamiętaj- jesteś wspaniała. Dziękuję Ci za to, co dla nas robisz i powodzenia... We wszystkim w czym może Ci się przydać <3
@blue_rosee

Belive In Love pisze...

Rozdział fenomenalny!! Zdiwiło mnie zachowanie Hazzy, przecież na statku było tak dobrze... Co w niego wstąpiło? A później w łóżku (jakkolwiek to brzmi) znowu miał chwilę słabości. Mam nadzieję że w następnym rizdziale znajdę odpowiedź na wszyskie nurtująve mnie pytania. Nie mogę się doczekać kolejnych rozwojów akcji. Xxx <3
@Love_Larry4ever

Gumiżelek pisze...

Swietne, cudowne, niesamowite....... Tylko szkoda ze znow cos nie tak. Lubie pisac lugie komentarze, ale tym razem nie napisze dlugiego ;) Zycze weny. Czekam na nastepne :***
@its_gotta

Anonimowy pisze...

Uwielbiam <3
Mam nadzieję, że kolejne będę także takie świetne i wzruszające :D
@trollek_

Caroline. pisze...

ojejciu, nie no naprawdę dobry rozdział, tylko ta końcówka ;( było tak dobrze i nagle bum... zjebało się, takie jest życie, niestety.
I naprawdę nie masz za co przepraszać, nic nie szkodzi, że rozdział pojawił się troszkę później, każdy ma jakieś problemy w życiu, życzę żeby Twoje się rozwiązały, będzie dobrze, zobaczysz ;)

imdestinee pisze...

Już myślałam, że wszystko między nimi dobrze, a tu Harry odwala takie coś. Dlaczego się tak zachował? Przecież Louis się stara ;c

shouldletyougo.blogspot.com

Unknown pisze...

Rozdział genialny - ale to nic nowego, zawsze masz takie. Codziennie nawet po 4 razy sprawdzam czy może przypadkiem nie ma nowego rozdziału i zawsze takie wielkie rozczarowanie gdy go nie ma - a gdy już jest, rzucam wszystko co robiłam i od razu włączam soundtrack i czytam. Więc mam nadzieję, że następny rozdział dodasz już niedługo. <3 :)

Unknown pisze...

Czytam i po prostu płacze. Chce żeby to było realne! Choć Lou nie może cierpieć z powodu Hazzy, kurcze są dla siebie stworzeni! xx

Semprey pisze...

Wooooow *-* Świetny jest, dawaj szybko następny!!! <3
Może jakiś wyciskacz łez? (nie mówie, ebym przy tym nie płakała) Chciałabym na serio ryczeć i nie potrafić się opanować... Świetnie piszesz, na prawdę :*